FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj     
Piractwo...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszyscy co lubią Americas Army i nie tylko Strona Główna :: Na luzie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Freed
Administrator
Administrator


Dołączył: 17 Maj 2007
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Czw 20:01, 04 Mar 2010    Temat postu: Piractwo...

Podzielę się z Wami swoimi przemyśleniami na temat tego procederu. Jeśli jednak ktoś oczekuje moralizatorstwa, to może w tej chwili przestać czytać Smile Mam zamiar pojeździć po twórcach gier, filmów i muzyki aż miło Smile

Zaczniemy od gier. Dawno, dawno temu, kiedy w domach królowały Amigi, Atari i inne Commodora, gier oryginalnych nie można było dostać wcale. Jedyną szansą zagrania w jakąkolwiek grę, były punkty piracenia, gdzie za cenę dyskietki i kilku złotych ekstra, dostawaliśmy cieplutką, nowiusieńką gierkę. To były piękne czasy. Byłem wtedy w wieku wczesnoszkolnym i proceder ten nie wydawał mi się ani trochę dziwny, a już do głowy mi nie przyszło, że jest to nielegalne. W końcu skoro działo się to legalnie w „sklepie”, to nie może być w tym nic złego. Do czasu... Pewnego dnia, „sklepik” zamknęli. Stos gier zalegający na półkach, został zastąpiony przez kilkanaście w dużych kartonowych pudełkach, a przystępne dla zwykłego Kowalskiego ceny, zostały zastąpione przez tak abstrakcyjne sumy, że zabawa stała się dostępna jedynie dla elit. Na całe szczęście, proceder się nie skończył. Przeszedł tylko do podziemia. Teraz szło się nie do „sklepu”, tylko do kumpla, który miał kontakty w sklepie Smile Piszę o tym, co pewnie doskonale znacie, tylko dlatego, aby ukazać, że piractwo było u nas w Polsce czymś zupełnie normalnym, zanim stało się „kradzieżą”. Nikomu do głowy nie przyszło, że twórcy gier zarabiają mniejsze pieniądze z tego powodu. Przynajmniej mi nie przyszło. Kiedy piraciłem gierki już na blaszaka, też nie myślałem o tym fakcie. Prawda jest taka, że gdyby nie ten proceder, to nie poznałbym wielu legendarnych gier, jednocześnie przestałbym uczestniczyć w życiu kulturalnym związanym z tą dziedziną. Jasne, ktoś powie, że zamiast 100 pirackich gier w miesiącu, trzeba było kupić sobie jedną oryginalną. Tutaj jest właśnie pies pogrzebany. Z uwagi na taką, a nie inną sytuację finansową, nie byłbym w stanie kupić jednej gry na rok. Zdziwieni? Nie powinniście być. Nawet kiedy miałbym pieniądze, które mógłbym przeznaczyć na grę, to szły one na coś potrzebniejszego. Do tej pory tak mi zostało. Każdy zakup przemyśle dziesiątki razy, zanim wydam nawet 10 zł na rozrywkę. Zatem moje pytanie jest takie. Ile pieniędzy koncerny tworzące gry komputerowe straciły na mojej osobie? Podejrzewam, że bardzo niewiele. Gdyby nie piraty, ja bym po prostu nie grał w gry komputerowe. Sytuacja uległa trochę zmianie, kiedy weszły na rynek pierwsze tanie serie („Extra klasyka” – jeśli się nie mylę) w cenie 20 zł za grę. To była już na tyle przystępna cena, że miałem w swojej kolekcji kilka tytułów. Jednak nie ma co się oszukiwać, do serii trafiły gry, które już przeszedłem – oczywiście z wyjątkami Smile Zatem mniej więcej od tego czasu, gry oryginalne coraz częściej gościły w moim napędzie. Teraz dochodzimy dopiero do sedna rozważań. Jakie było moje zdziwienie, kiedy po zainstalowaniu i wyjęciu płyty, gra nie chciała się uruchomić O_o i przywitała mnie ślicznym napisem: włóż płytę do napędu. Grając na piratach nie miałem takich przypadków. Dobra. Zrobiłem, jak gra chciała. Płytka wylądowała z powrotem w napędzie. Problem polegał jednak na tym, że napęd zachowywał się jak kosiarka, wywołując u mnie ślady białej gorączki, spowodowanej niepokojem o stan mojej nowo zakupionej gry. Jak pomyślałem, że tak będzie wyć w czasie moich kilkudziesięciu godzin grania, to włos na głowie mi się zjeżył. Co zrobiłem? Złamałem umowę licencyjną i zrobiłem sobie obraz gry na kompie. Teraz pytanie. Kogo tak naprawdę bolą tego typu zabezpieczenia gier? Pirata, który odpala gierkę i jedyną czynnością jaką wykonuje więcej, jest kopiuj/wklej cracka, czy legalnego użytkownika, który nie ma zamiaru gry piracić? Odpowiedź jest raczej prosta. Obecnie twórcy gier prześcigają się w najwymyślniejszych formach zabezpieczeń, które są notorycznie łamane przez piratów. Zatem twórcy idą jeszcze dalej i wymyślają internetową aktywację tytułu, potrzebę zainstalowania trojana (z taką miłą nazwą zastępczą steama się spotkałem), niemożność latania dla Batmana, ograniczoną liczbę instalacji danej gry i inne. W odpowiedzi, piraci rozwiązują wszystkie problemy i proceder kwitnie. Mało tego, wydaje mi się, że z każdą falą zabezpieczeń, piractwo rośnie w siłę. Legalnie kupujący oprogramowanie Kowalski, w końcu stwierdzi, że na piracie gra się „łatwiej”. Nie musi mieć zainstalowanych kilkudziesięciu programów, nie musi gry aktywować – po prostu instaluje i gra. Był legalnym odbiorcą, stał się piratem. Mało tego, taki stan rzeczy prowadzi wręcz do absurdalnych sytuacji, kiedy ktoś wydaje na grę ponad 100 zł, a później ściąga ją z sieci, tylko po to, aby nie musieć ciągle wkładać płyty do napędu. Myślę (mogę się mylić), że to są raczej odosobnione przypadki, ponieważ jeśli ktoś ściągnie grę raz, drugi i trzeci, to w końcu dojdzie do wniosku, że nie opłaca się kupować tego oryginału. Zwłaszcza, że ściągnięcie gry tylko tak łatwo brzmi. Każdy, kto o własnych siłach ściągnął kilka, bądź w skrajnych przypadkach (nowy Aliens vs Predator) kilkanaście giga danych, wie jakie to cudowne zajęcie. Co myślą i robią inni mogę się jedynie domyślać. Powiem Wam za to, co robię ja. Widzę nową grę i myślę sobie: Kurcze! Kupiłbym. Ale jak pomyślę, że będę musiał szukać cracka po sieci, żeby gra chodziła bez płyty, złapię wirusa, dwa dni instalowania wszystkiego na kompie po formacie, ahhh! To ja to, za przeproszeniem, pier****. Myślicie, że biegnę ściągnąć pirata? Nie. Czekam. Czekam. I czekam jeszcze trochę. Po kilku latach, gierka trafia do taniej serii i wtedy, po długim namyśle (jak zwykle), jest moja (w tanich seriach, czasami zabezpieczenia są mniej restrykcyjne – stwierdzam na przykładzie kilku tytułów, ale mogę się mylić w tym aspekcie). Ostatnio tak zrobiłem z Medieval II Total War. Wyczaiłem gierkę w promocji i jestem szczęśliwy. Co ciekawe podstawka nie wymaga płyty do działania gry, a dodatek niestety już tak. Dobrze o tyle, że płyta nie jest mielona w napędzie, tylko sprawdzana przez securom i koniec. Mimo tego, wciąż muszę płytkę wyjmować z szafy (na biurku ciągle mi się wszystko kurzy) otwierać pudełko, mocować się z genialnym „trzymaczem” płyty, ostrożnie, żeby nie daj boże, płytka nie spadła, albo porysowała się o wysuniętą „szufladkę” napędu, wkładam płytkę. Po graniu, cała operacja jest powtarzana w odwrotnej kolejności. Nie jest to oczywiście fizyka kwantowa, nie ma z tym większych problemów. Mam w sobie jednak coś takiego, że jeśli mogę coś załatwić jednym (no dobra, dwoma) kliknięciem na pulpicie, to nie chcę robić nic więcej. Zmierzam do tego, że koncerny odpowiedzialne za zabezpieczenia gier podcinają gałąź na której siedzą. Przed zakupem każdej gry, sprawdzam w Internecie jakie są problemy z jej uruchomieniem. Często nie kupuję gry, kiedy się naczytam niektórych rewelacji. A mieliby moje pieniążki, a tak lipa.

Teraz kilka słów o muzyce. Szczerze, to ostatnią oryginalną muzykę kupiłem jeszcze na kasecie magnetofonowej. Było to dobrych 11 lat temu Smile Kaseta była całkiem fajną rzeczą. Zawsze można było sobie zrobić kopię Smile Problem był jednak taki, że wraz z tą możliwością, zyskiwaliśmy możliwość zniszczenia oryginału, jeśli pokiełbasiło się nam coś w czasie tego procesu. Często gęsto, wystarczyło przez przypadek wcisnąć przycisk rec, kiedy była odtwarzana i nieszczęście gotowe. Nie wspomnę już, o oczywistych przewagach płyt CD, jak chociażby możliwość wyszukania w parę sekund ulubionego utworu i wałkowania go raz, za razem. Obecnie zabawę w kupowanie oryginalnej muzyki zostawiam audiofilom, dla których jakość zwykłej mp3 nie jest wystarczająca. Osobiście pewnie bym kupił taki, czy inny album. Problem jest taki, że płyta jest zabezpieczona przed kopiowaniem, przez co, nie mogę zmienić zapisanych na niej utworów na „normalny” format, czyli mp3. Przecież lubię posłuchać muzyki na komórce, lubię ustawić jako dzwonek ulubiony kawałek, ulubionej kapeli, lubię słuchać na przenośnym odtwarzaczu mp3 (a nie na krowiastym odtwarzaczu CD), lubię wreszcie (i przede wszystkim) słuchać muzyki na komputerze. Perspektywa robienia obrazu płyty, aby posłuchać kilkunastu kawałków mija się z celem. Musiałbym mieć takich płyt z dziesięć jednocześnie, ponieważ prawie codziennie słucham innej muzyki, co z kolei nie wchodzi w grę, z uwagi na wielkość zajmowaną na dysku. Gdyby można było kupić album z ulubioną muzyką i jednocześnie była tam dodatkowa płytka ze wszystkimi utworami w mp3, to rozwiązałoby dla mnie sprawę. Jasne, że różne serwisy w Internecie oferują do ściągnięcia utwory mp3 odpłatnie, jednak wydawanie pieniędzy na coś wirtualnego, to nie jest coś, co lubię najbardziej. Jednak kupiony album, to kupiony album. Znowu zabezpieczenia pirackie utrudniają życie kupującym oryginały, ponieważ przy ściąganiu muzyki z sieci, nie ma najmniejszych problemów.

Wreszcie najbliższe mojej osobie, filmy. Dość już napisałem o zabezpieczeniach, teraz odwołam się do „świetnej” reklamy, którą wszyscy pewnie widzieliście. Znajduje się ona przed filmem w legalnie nabytej kopii, a mówi, że „nie ukradłbyś torebki... ściąganie filmów to kradzież”. O_o To się nazywa dopiero bzdura. Pomijam już fakt, że tą reklamę oglądają osoby, które zakupiły oryginał, ponieważ na pirackich wersjach jest ona wycinana Smile Na potrzeby tego rozważania, odrzucamy wszystkie śmieszne zapisy prawne i postaramy się posłużyć logiką, którą notabene prawo powinno się kierować. Zatem jeśli ściągnąłem film z sieci, to okradłem aktorów, reżyserów, scenarzystów, producentów itd.? Pytanie. Z czego ich okradłem? Co im zginęło? Pewnie spotkaliście się z szacunkowymi danymi, mówiącymi ile to wielkie wytwórnie filmowe straciły pieniędzy na takim, czy innym filmie. Opierają oni swoje wyliczenia, na ilości ściągniętych kopii danego tytułu. Jest to wierutna bzdura. Tylko dlatego, że ściągnąłem z sieci film i go obejrzałem, to jeszcze nie znaczy, że gdybym nie miał takiej możliwości, to bym go kupił, poszedł do kina, czy wypożyczył. Powiem jasno i wyraźnie. Jeśli kiedykolwiek nie będę mógł ściągnąć filmu z sieci, to zrobię to, co robiłem od kilkudziesięciu lat. Poczekam, aż puszczą go w telewizji. Masakra nie?! Smile Zatem, czy mogą oni liczyć, że ich okradłem? Ponadto, płacę przecież abonament telewizyjny, czyli jednocześnie ich opłacam. Tak? Zatem tylko dlatego, że obejrzę jakiś film trzy lata wcześniej, nie znaczy jeszcze, że go ukradłem. Tak? Mało tego, z tego co mi wiadomo, to aktorzy nie cierpią na brak pieniędzy. Kilka milionów z zysków dla wytwórni, też wielkiej różnicy nie robi. Są tak pazerni, że gówno spod siebie by zżarli. Moim zdaniem są w dodatku niemiłosierni głupi. Mają problem z piractwem, to zamiast go rozwiązać, najchętniej zlikwidowaliby cały Internet. Jak to powiedział Kononowicz: „i nie będzie niczego”. Zamiast znaleźć rozwiązanie problemu. Przykładowo seriale. Dlaczego jeśli ściągnę serial i obejrzę go na swoim komputerze, to popełniam przestępstwo? Przecież ten kto go wrzucił, nagrał go dzień wcześniej z angielskiej stacji telewizyjnej. Mam nawet znaczek w rogu ekranu. Czym to się różni? Ano tym, że kiedy ja spokojnie oglądam sobie serial, to gość, który go nagrywał, oglądał go z reklamami, z których telewizja czerpie zyski, dzięki czemu opłaca wytwórnie (tak to chyba działa, jeśli nie, to mnie poprawcie). Zatem, aby postawić znak równości, to powinienem oglądać ten serial z reklamami. Zgadza się? Pytam się. Gdzie jest problem? Jaki problem, z umieszczeniem serialu kilka dni po premierze telewizyjnej (niech telewizja ma ekskluzywny pokaz premierowy) w Internecie, z załączonymi reklamami, których nie można przewinąć? Wszystko jest do zrobienia. Wystarczy chcieć. Dzięki temu wytwórnie nie marudziłyby na ściąganie seriali, ponieważ dostawaliby krocie z reklam. Problem rozwiązany. Ja mam legalnie serial, oni mają pieniądze. Ale nieeee. Lepiej się pyszczyć zamiast znaleźć rozwiązanie. To samo z filmami. Ściągasz film z Internetu, to masz go pociętego reklamami jak ser szwajcarski, albo cały czas w którymś rogu ekranu, jakieś logo – Pepsi, Lays, Dove, cokolwiek. Myślicie, że taki koncern jak Pepsi, czy McDonald’s nie dałby pieniędzy na taką reklamę, jeśli płacą grube pieniądze, aby wykupić czas reklamowy, kiedy są na przykład Hamerykańskie rozgrywki superbowl? To jest tylko pomysł, który ma pokazać, że wszystko jest do zrobienia, wystarczy chcieć.

Wrócę tylko na sekundkę do muzyki. Tutaj jest sytuacja analogiczna do telewizji. Jeśli opłacam abonament radiowo – telewizyjny i słucham muzyki w radiu, to jest to legalne? A co jeśli nagrałbym sobie wykonanie danego utworu z radia? Dalej nielegalne? A wszystkie teledyski umieszczane na YouTube? Nielegalne? Różnica jest tak naprawdę niewielka. Zamiast nagrywać utwór z radia, ściągam go sobie z sieci. Jest to tylko prostsze rozwiązanie tego samego problemu. Problemu, który brzmi: Chcę posłuchać najnowszego utworu wykonawcy „X” wtedy, kiedy mam na to ochotę.

Teraz dam wam coś do myślenia Smile Co z książkami? Jeśli autor napisze książkę, zostaje ona wydana, to po krótkim czasie można znaleźć egzemplarz w bibliotece. Jakim cudem? Czy autor książki nie chce na niej zarabiać? Czy to jest legalne? Jeśli tak, to czegoś nie rozumiem. Jeśli mogę na legalu wypożyczyć nowiusieńką książkę z biblioteki, to czy nie powinienem na pełnym legalu wypożyczyć sobie filmu, muzyki, czy gry (oczywiście bezpłatnie)? Gdzie tkwi różnica? Mnie się wydaje, że różnica tkwi w wielkich koncernach stojących za filmami, muzyką i obecnie także grami. Za pisarzem stoi tylko wydawca. Czy widzieliście pisarza rozbijającego się najnowszymi furami, zaliczającego wszystkie imprezy dla celebrytów, wydającego majątek za krawat, portfel czy skarpetki, płacącego gościowi od mycia aut kilka tysięcy dolarów (przecież ten gość myje auta do cholery, to nie fizyka kwantowa!)? Wydaje mi się, że padnie odpowiedź negatywna. Pisarze nie zarabiają takich pieniędzy. Dlaczego? Dzięki genialnym bibliotekom z jednej strony, oraz faktowi, że za ich plecami nie stoją wielkie koncerny. Zatem jeśli chcecie mówić, że ściąganie filmów (za które płacę w abonamencie) jest czymś złym, to zastanówcie się jeszcze raz Smile

Jeszcze jedna zagwozdka. W telewizji leci film. Pstrykając po kanałach, trafiam na jego połowę i stwierdzam, że mi się podoba. Głupio jednak tak oglądać, kiedy nie widziało się początku, więc lecę do kompa i ściągam. Czy łamię prawo? Przecież do cholery za niego zapłaciłem. Po obejrzeniu mogę go zmazać. Nie mam zamiaru go zgrywać na płytkę, pożyczać, czy rozpowszechniać w sieci. Chcę go tylko zobaczyć w całości.

Internet daje możliwość obcowania z kulturą (gry, film, muzyka) osobom, które nie miałby takiej możliwości w innych warunkach (nie mam na myśli tylko braku pieniędzy, ale również czasu, aby śledzić ulubiony serial w tv). Dlaczego odbierać ludziom możliwość poznania nowego filmu, posłuchania nowej muzyki, czy zagrania w nową grę?

Odpowiedź na moje dzisiejsze rozważania i marudzenie jest jedna i tylko jedna. Werble!!!

Odpowiedź: MONEY, MONEY, MONEY!!!

Oklaski!!! Freed schodzi ze sceny Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MoKrY
Moderator
Moderator


Dołączył: 17 Maj 2007
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 3city

PostWysłany: Pią 14:46, 05 Mar 2010    Temat postu:

Brawo

bardzo podobał mi się artykuł

dodam jeszcze ze na chwilę obecną często jesttak że kupując gre musimy sobie ją sciągnąć z internetu, a następnie nagrać na płyte.
Po 6 miesiącach producent blokuje możliwość ściągania (chyba ze za dodatkowa opłatą)

a najśmieszniejsze ze płacimy wygórowana cenę za wadliwy produkt aplikacja się wysypuje bez podania przyczyny, nie da się wejść na serwery, przeglądarka ładuje się bez końca, statystyki się nie zapisują ... i zapewne wiele innych z którymi jeszcze nie miałem do czynienia

TAK! piszę tu o BattleField Bad Company 2 (BFBC2)

co nie zmienia faktu ze po opieszczeniu będzie to bardzo dobry produkt

chciałbym aby wszyscy producenci brali przykład z blizzarda (może i czeka się długo na nowe gry, ale tytuły jakie wydają są ponadczasowe i rzetelnie wykonane)

p.s.
Gdyby jeszcze w bfbc2 można było się kłaść i wychylać na boki, no i przydała by się mgła (nie taka jak aa tylko bardziej dynamiczna), i luneta snajpera poruszała się we wszystkich płaszczyznach a nie tylko w pionie, i można było wstrzymywać oddech, a gracze nie byli cyborgami ( naprawdę trzeba wsadzić czasem cały magazynek z karabinu szturmowego by zabić, albo strzelić kilka razy w głowę) to była bo to najlepsza gra typu FPS w jaka grałem
ale ponieważ tak nie jest - uważam AA za najlepszy symulator działań służb specjalnych w terenie zurbanizowanym Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez MoKrY dnia Sob 2:27, 06 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freed
Administrator
Administrator


Dołączył: 17 Maj 2007
Posty: 898
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Śro 7:15, 10 Mar 2010    Temat postu:

Z filmików, które miałem okazję oglądać, to BFBC 2 nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Wciąż czekam na najbardziej realistyczną strzelankę Smile

Co do moich wypocin. Widzę, że albo moja opinia jest wysoce sprzeczna z Waszą, dlatego z uprzejmości nie wypowiedzieliście się w temacie, albo nie jesteście zainteresowani poruszonym zagadnieniem, albo nie odwiedzacie forum, albo nie przebrnęliście przez przydługi tekst Wink albo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszyscy co lubią Americas Army i nie tylko Strona Główna :: Na luzie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
     Wszyscy co lubią Americas Army i nie tylko: **..A*A..**     
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group   c3s Theme © Zarron Media
Regulamin